Nie, nie
słucham takich dzieł. Tak, są ludzie, którzy słuchają. Nie, nie znam żadnego z
nich. Piosenka wpadła w moje ręce przypadkiem. Ktoś, kto troszczy się o mój
czas wolny postanowił umilić mi czwarteczek ową twórczością. Jestem mu
dozgonnie wdzięczny. Utwór zatytułowany „TO CO NAM BYŁO” zespołu Red Lips.
Zapraszam.
Piosenka
rozpoczyna się troskliwym powtórzeniem całego tytułu piosenki przez cierpiącą
wokalistkę zespołu na wypadek gdybyśmy go nie dostrzegli na opakowaniu płyty
(lub, co bardziej prawdopodobne, nad filmikiem na youtubie). Chociaż może przemawia
przeze mnie niesprawiedliwy jad. Może jest to zabieg dla ludzi niewidzących? Jednak
wydaje mi się, że ludzie niewidzący mają lepszy gust muzyczny. I dlaczego wobec
tego nie stworzono od razu wersji dla niesłyszących? Oburzające.
„To, co nam
było, co nam się zdarzyło.”
I zwrotka
pierwsza. Proszę!
„Napisać
list, i szybko z domu wyjść.” – pierwszy wers daje nam bardzo ważną informację.
Mianowicie mamy do czynienia z osobą pochodzenia tzw. „zagranicznego”, która
przeczytawszy kiedyś „W pustyni i w puszczy” postanowiła porozumiewać się jak bohater
powieści –Kali, tj. „Kali łowić ryby”. W ty przypadku „Kali napisać list i
szybko z domu wyjść.” Idziemy dalej.
„Nie potrafiłam spać.” – Aha, czyli Pani
potrafi jednak odmieniać, chociaż nie potrafi spać… Dobrze. Wobec tego
zapominamy o tym co wcześniej napisałem.
„O tak…” - Dialog ze słuchaczem! Bardzo
dobrze, plus. Szkoda tylko, że żaden słuchacz owego dialogu nie podejmie.
„Na pozór
zły, a tak potrzebny mi.” – Pierwsza poważna zagadka, proszę państwa. Co jest na
pozór złe i zarazem tak potrzebne naszej bohaterce? Wspomniany wcześniej list,
który napisał jej Kali? Ale przecież jak się okazało; nie było żadnego Kaliego!
Czyżby bohaterka dopuściła się morderstwa i chciała ukryć ślady zbrodni?
„Pękały serca nam.” – Jest to albo ekscytujące
świadectwo popełnienia zbrodni, albo miałka piosenka o miłości. Jedno, albo
drugie!
„Zostań…” – Nie wiem czy ja jako słuchacz mam
zostać, czy może Kali ma zostać?
„Napięty ból, przed nami stawiał mur. Odbierał
resztki sił…” – Jak nic przyznanie się do zabójstwa! Trzeba natychmiast wysłać
piosenkę do prokuratury i sprawdzić, czy nie zaginął ostatnio biedny Kali.
„Mów mi…” – Kobieto, ja nie mam ochoty cię
słuchać, a co dopiero mówić do ciebie.
„Czy tylko ja, walczyć o to mam, czy pomożesz
mi?” – Cóż. Zakładając, że nasza bohaterka nie prosiłaby swojej ofiary o pomoc
w jej własnym morderstwie, skłaniam się jednak (niestety) do wersji, że jest
piosenka o miłości… A raczej o
rozstaniu. Czyli o miłości. Bo przecież wiemy, że „nie ma, nie ma prawdziwej
miłości bez rozstania”, prawda? Niestety prawda. Idziemy dalej. A dalej zaczyna
się refren! Powtórzony aż dwukrotnie.
„To, co nam
było, co nam się zdarzyło.
Do ułożenia w głowie mam.” – Co prawda nie
wiemy co to było, co im się zdarzyło, ale na pocieszenie mogę powiedzieć, że
wokalistka również tego nie wie. Chociaż tyle.
„To nic nie znaczyło, to nie była miłość.” –
Aha, bo jeszcze trzy wersy temu chciała Pani o to walczyć i żądała tego samego
od Bogu ducha winnego Kaliego!
„A wciąż mam
nadzieję, nowy plan.” – Czyli wszystko się jednak wyjaśni. Trzymam za słowo. Przed
nami zwroteczka druga, proszę państwa. Jupi!
„Tak dużo spraw, łączyło kiedyś nas.
Myślałam, to ma sens.” – To chyba z
przeproszeniem na głowę upadłaś! W związku nie wolno się niczym dzielić. W
jakim ty świecie żyjesz? Tylko tajemnice i brak szczerości gwarantują udane
pożycie. Pamiętaj o tym.
„Już wiem,
że kiedy ja,
Stawiałam domy z kart…
Nie miałeś
do nich wejść.” – Nie chcę być niegrzeczny, ale domki z kart mają to do siebie,
że są dosyć delikatne i powiedziałbym niewielkie… Prawdopodobnie twój chłopak
Kali po prostu nie chciał burzyć efektów twojej ciężkiej pracy, dlatego do nich
nie wchodził. Szanował to, że kiedy on zasuwał codziennie do pracy, zarabiał na
masło, wyprowadzał słonia, ty siedziałaś w pokoju i budowałaś domki z kart. Przypomnij
mi o co masz pretensje?
„O nie…” - O, tak. (wszedłem w dialog, szlag…)
„Ostatni
raz, pocałuj tylko mnie.” – „Tylko mnie”? Bo zazwyczaj całowaliście się w
grupie, tak? Plemię Buzi, buzi, cholera.
„Ja schowam moje łzy.” – Metafora metaforą,
ale to się kupy nie trzyma, proszę państwa. Jak dokładnie zamierza Pani schować
swoje łzy? Poczekać aż wypłyną na policzek, następnie podsunąć fiolkę, żeby
można je było później wlać do odsiewni?????????, tak? Czy może planuje Pani w
ogóle ich nie produkować i zachować w swoim organizmie na później? W tym
wypadku ciężko mówić o chowaniu czegoś, czego nie ma, prawda? Prawda.
„Bo wiem…
Że tylko jak, odwrócę nagle twarz, nie
zatrzymam ich.” – I wszystko jasne. Czyli opcja druga. Chowam coś czego nie ma
i jak się odwracam to popuszczam. Rozumiem. Tutaj następuje kolejne
niepotrzebne powtórzenie refrenu. Ale co to? Nagle robi się ciekawie! Uwaga!
„Ta historia opowiada, że…” - W końcu! Chcę
wiedzieć! O czym jest ta piosenka?!
„Czasem
warto zastanowić się…….” - ……… oj, tak. Zgadzam się. My mieliśmy już trzy
minuty, żeby zastanowić się nad sensem życia i decyzją o wysłuchaniu tej
piosenki do końca. Pani miała na to kilka miesięcy w studio nagrań. Jakoś nikomu,
nic dobrego z tego nie wyszło.
A tak w
ogóle, czy ktoś może mi powiedzieć jaki był ten Jej „nowy plan”? Bo jednak się
nie dowiedziałem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz