sobota, 5 października 2013

„To co nam było” – czyli o czym jest ta straszna piosenka?



Nie, nie słucham takich dzieł. Tak, są ludzie, którzy słuchają. Nie, nie znam żadnego z nich. Piosenka wpadła w moje ręce przypadkiem. Ktoś, kto troszczy się o mój czas wolny postanowił umilić mi czwarteczek ową twórczością. Jestem mu dozgonnie wdzięczny. Utwór zatytułowany „TO CO NAM BYŁO” zespołu Red Lips. Zapraszam.


Piosenka rozpoczyna się troskliwym powtórzeniem całego tytułu piosenki przez cierpiącą wokalistkę zespołu na wypadek gdybyśmy go nie dostrzegli na opakowaniu płyty (lub, co bardziej prawdopodobne, nad filmikiem na youtubie). Chociaż może przemawia przeze mnie niesprawiedliwy jad. Może jest to zabieg dla ludzi niewidzących? Jednak wydaje mi się, że ludzie niewidzący mają lepszy gust muzyczny. I dlaczego wobec tego nie stworzono od razu wersji dla niesłyszących? Oburzające.


„To, co nam było, co nam się zdarzyło.”

I zwrotka pierwsza. Proszę!

„Napisać list, i szybko z domu wyjść.” – pierwszy wers daje nam bardzo ważną informację. Mianowicie mamy do czynienia z osobą pochodzenia tzw. „zagranicznego”, która przeczytawszy kiedyś „W pustyni i w puszczy” postanowiła porozumiewać się jak bohater powieści –Kali, tj. „Kali łowić ryby”. W ty przypadku „Kali napisać list i szybko z domu wyjść.” Idziemy dalej.

„Nie potrafiłam spać.” – Aha, czyli Pani potrafi jednak odmieniać, chociaż nie potrafi spać… Dobrze. Wobec tego zapominamy o tym co wcześniej napisałem.


„O tak…” - Dialog ze słuchaczem! Bardzo dobrze, plus. Szkoda tylko, że żaden słuchacz owego dialogu nie podejmie.

„Na pozór zły, a tak potrzebny mi.” – Pierwsza poważna zagadka, proszę państwa. Co jest na pozór złe i zarazem tak potrzebne naszej bohaterce? Wspomniany wcześniej list, który napisał jej Kali? Ale przecież jak się okazało; nie było żadnego Kaliego! Czyżby bohaterka dopuściła się morderstwa i chciała ukryć ślady zbrodni?

„Pękały serca nam.” – Jest to albo ekscytujące świadectwo popełnienia zbrodni, albo miałka piosenka o miłości. Jedno, albo drugie!

„Zostań…” – Nie wiem czy ja jako słuchacz mam zostać, czy może Kali ma zostać?

„Napięty ból, przed nami stawiał mur. Odbierał resztki sił…” – Jak nic przyznanie się do zabójstwa! Trzeba natychmiast wysłać piosenkę do prokuratury i sprawdzić, czy nie zaginął ostatnio biedny Kali.

„Mów mi…” – Kobieto, ja nie mam ochoty cię słuchać, a co dopiero mówić do ciebie.

„Czy tylko ja, walczyć o to mam, czy pomożesz mi?” – Cóż. Zakładając, że nasza bohaterka nie prosiłaby swojej ofiary o pomoc w jej własnym morderstwie, skłaniam się jednak (niestety) do wersji, że jest piosenka o miłości…  A raczej o rozstaniu. Czyli o miłości. Bo przecież wiemy, że „nie ma, nie ma prawdziwej miłości bez rozstania”, prawda? Niestety prawda. Idziemy dalej. A dalej zaczyna się refren! Powtórzony aż dwukrotnie.


„To, co nam było, co nam się zdarzyło.

Do ułożenia w głowie mam.” – Co prawda nie wiemy co to było, co im się zdarzyło, ale na pocieszenie mogę powiedzieć, że wokalistka również tego nie wie. Chociaż tyle.

„To nic nie znaczyło, to nie była miłość.” – Aha, bo jeszcze trzy wersy temu chciała Pani o to walczyć i żądała tego samego od Bogu ducha winnego Kaliego!

„A wciąż mam nadzieję, nowy plan.” – Czyli wszystko się jednak wyjaśni. Trzymam za słowo. Przed nami zwroteczka druga, proszę państwa. Jupi!

„Tak dużo spraw, łączyło kiedyś nas.

Myślałam, to ma sens.” – To chyba z przeproszeniem na głowę upadłaś! W związku nie wolno się niczym dzielić. W jakim ty świecie żyjesz? Tylko tajemnice i brak szczerości gwarantują udane pożycie. Pamiętaj o tym.

„Już wiem, że kiedy ja,

Stawiałam domy z kart…                 

Nie miałeś do nich wejść.” – Nie chcę być niegrzeczny, ale domki z kart mają to do siebie, że są dosyć delikatne i powiedziałbym niewielkie… Prawdopodobnie twój chłopak Kali po prostu nie chciał burzyć efektów twojej ciężkiej pracy, dlatego do nich nie wchodził. Szanował to, że kiedy on zasuwał codziennie do pracy, zarabiał na masło, wyprowadzał słonia, ty siedziałaś w pokoju i budowałaś domki z kart. Przypomnij mi o co masz pretensje?

„O nie…” - O, tak. (wszedłem w dialog, szlag…)

„Ostatni raz, pocałuj tylko mnie.” – „Tylko mnie”? Bo zazwyczaj całowaliście się w grupie, tak? Plemię Buzi, buzi, cholera.

„Ja schowam moje łzy.” – Metafora metaforą, ale to się kupy nie trzyma, proszę państwa. Jak dokładnie zamierza Pani schować swoje łzy? Poczekać aż wypłyną na policzek, następnie podsunąć fiolkę, żeby można je było później wlać do odsiewni?????????, tak? Czy może planuje Pani w ogóle ich nie produkować i zachować w swoim organizmie na później? W tym wypadku ciężko mówić o chowaniu czegoś, czego nie ma, prawda? Prawda.

 „Bo wiem…         

 Że tylko jak, odwrócę nagle twarz, nie zatrzymam ich.” – I wszystko jasne. Czyli opcja druga. Chowam coś czego nie ma i jak się odwracam to popuszczam. Rozumiem. Tutaj następuje kolejne niepotrzebne powtórzenie refrenu. Ale co to? Nagle robi się ciekawie! Uwaga!

 „Ta historia opowiada, że…” - W końcu! Chcę wiedzieć! O czym jest ta piosenka?!

„Czasem warto zastanowić się…….” - ……… oj, tak. Zgadzam się. My mieliśmy już trzy minuty, żeby zastanowić się nad sensem życia i decyzją o wysłuchaniu tej piosenki do końca. Pani miała na to kilka miesięcy w studio nagrań. Jakoś nikomu, nic dobrego z tego nie wyszło.


A tak w ogóle, czy ktoś może mi powiedzieć jaki był ten Jej „nowy plan”? Bo jednak się nie dowiedziałem…






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz